Jeszcze nie zabrzmiał ostatni dzwonek w tym roku kalendarzowym, jeszcze nie zapłonęła nawet czwarta świeca w wieńcu adwentowym, a my już zasiedliśmy do naszych małych klasowych wigilii. W tym roku, wyjątkowo wcześnie ze względu na kilka dni lekcji zdalnych, w ostatnim dniu naszej obecności w szkole, odbyły się spotkania świąteczne. Wyjątkowo, covidowo, w naszych salach lekcyjnych, a nie wspólnie na stołówce czy sali widowiskowej.
Klimat świąteczny było w szkole czuć od rana. Stroje galowe, ubrane choinki, pięknie ozdobione korytarze… W ciągu dnia obejrzeliśmy jasełka, a na obiad dostaliśmy wigilijny barszcz z uszkami (brawa dla tych, którzy po obiedzie dalej mieli białe, czyste koszule).
Po obiedzie uczniowie zajęli się szykowaniem klas do świętowania. Ustawione ładnie ławki i krzesełka, posprzątane wszystko dookoła, świeczki zapalone, przekąski przygotowane… Wszyscy gotowi!
Zaczęliśmy od złożenia sobie życzeń i przełamania się opłatkiem. Był to moment zatrzymania na chwilę i skupienia się na drugim człowieku, na dobrym słowie i życzeniach dla niego.
A następnie rozpoczęło się wigilijne świętowanie. W każdej klasie nieco w innej formie, w innej kolejności, ale z pewnością w żadnej z klas nie zabrakło: śpiewania kolęd, jedzenia pierniczków i mandarynek, rozdawania i czytania poczty świątecznej, rozmów i śmiechu oraz prezentów, na które wszyscy bardzo czekali. Mieliśmy dla siebie całe dwie lekcje, ale gdybyśmy tylko mogli, świętowalibyśmy cały dzień, a może i dwa
Bardzo dobrze, że udało nam się w klasach przeżyć spotkania świąteczne i poza nauką znaleźć czas na to, co jest najważniejsze. Czas na radość z narodzin Jezusa oraz na bycie razem przy betlejemskiej stajence.